Wczorajszy wieczór upłynął pod znakiem imprezy halloweenowej z zaskoczenia. Udaliśmy się z razem z Kamilem do centrum w poszukiwaniu dobrej imprezy i od razu trafiliśmy do Garażu. Pierwszy raz w życiu jechałam taksówką, złapaną na stopa. Coś absolutnie niespotykanego w Polsce. Na miejscu okazało się, że klub zorganizował imprezę tematyczną. Niestety spóźniliśmy się na quiz o potworach, gdzie do wygrania były czekoladki i szampan, ale spotkaliśmy kilka czarownic, strachów i innych dziwów. Mam nawet zdjęcie w kapeluszu i z miotłą, zamieszczę gdy tylko uda mi się wydobyć je z komórki Kamila. A wracając złapaliśmy na stopa... tego samego pana taksówkarza :).
Dzisiaj natomiast odkryłam zupełnie nowe aspekty strajku. Przechadzając się po mieście zauważyłam tendencję do gromadzenia się na ulicach śmieci. Ilość sympatycznych kolorowych worków stale rośnie, ponieważ nikt ich nie wywozi. Dodatkowo gdy wybierałam pieniądze z bankomatu, sympatyczny pan pracujący w sklepie obok poradził mi nabrać funduszy na zapas, bo od kilku dni nikt już nie dostarcza nowej gotówki do dystrybutorów, w związku z czym jeśli coś jeszcze tam jest, to mam szczęście. Czy mnie się wydaje, czy tak właśnie nakręca się panika?
Idąc na pocztę, natrafiłam przed rektoratem na manifestację. Ktoś przemawiał, tłumy słuchały z namaszczeniem od czasu do czasu bijąc brawo. Nie znoszę na siłę tworzonego patosu i wszystko się we mnie jeży gdy słyszę pełne entuzjazmu przemowy, całkowicie pozbawione treści. Po dziesięciu minutach ratowałam się ucieczką.
Niby Uniwersytet jest zablokowany, ale popołudniowy francuski dla obcokrajowców odbył się według planu. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, rozesłano do nas wczoraj e-maile z dokładnymi instrukcjami jak dostać się do budynku i co robić gdy ktoś nas zaczepi i będzie chciał wyrzucić. Po takiej wiadomości spodziewałam się czegoś trochę ciekawszego niż wejście otwartymi na oścież, bocznymi drzwiami i spokojne udanie się do klasy bez żadnych przeszkód. Nudy.
Wieczorem wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na wyniki dzisiejszego głosowania odnośnie przedłużenia uniwerkowego strajku. Wyrok: zamknięty do środy. Za sprawą trzech głosów przewagi. Tendencja wskazuje zatem, że po następnym głosowaniu powinniśmy wrócić już do zajęć. Ale nigdy nic nie wiadomo. Następna decyzja zostanie podjęta we wtorek, kiedy wszyscy studenci poza wydziałem prawa mają tygodniowe wakacje i wyjeżdżają z Pau. Z całą pewnością udam się na zebranie, żeby zaspokoić własną ciekawość. Czy będę głosować, jeszcze nie wiem, ale jeśli tak, to z całą pewnością za otwarciem uczelni. Przepraszam wszystkich, których zawiodłam.
Niby tak dużo się dzieje przez strajki, ludzie się buntują, organizują i wciąż słyszy się o nowych pomysłach na utrudnienie życia jak największej ilości osób. Ale to wszystko jest łagodne jak owieczka. Brak w tym emocji. Moje stanowisko odnośnie reform i strajków jest całkowicie neutralne, jestem tylko bardzo ciekawa jak to wszystko się rozwinie i jak ostatecznie zakończy. A będąc tutaj, nie spotkałam jeszcze ani jednej osoby, która lubiłaby prezydenta, lub chociaż nie miała mu nic do zarzucenia. U nas przynajmniej zdania są podzielone.
Z Sarkozym sprawa jest prosta - prezydent ma ogromną władzę we Francji, więc cokolwiek idzie nie tak, to narzeka się tylko na niego. Nie tak jak u nas że masz do wyboru premiera, prezydenta i czasami nawet ministrów. Tam liczy się tylko jedna osoba, rząd ma marginalne znaczenie.
ReplyDeleteOstatnio na zajęciach miałem trochę o sytuacji we Francji, więc mogę Ci podpowiedzieć przewidywane zakończenie (wg mojego prof.): podobno decydujące głosowanie przełożono na ten tydzień gdzie są wakacje, po to właśnie by mniej ludzi strajkowało. Wtedy ustawa ma być przepchnięta, a żeby lud dostał trochę krwi, to poleci głowa premiera.
Tyle z moich zajęć sprzed kilku dni, przyznaję, że nie śledzę sytuacji na bieżąco