Kiedy natykamy się u nas na niewielkie sprzeczności (przeważnie natury administracyjno-prawniczej) przeważnie mówimy, że takie rzeczy są możliwe tylko w Polsce. Posłuchajcie zatem historii o prawdziwym szaleństwie, którego doświadczam regularnie od pierwszych chwil pobytu we Francji.
Na polskim lotnisku przeszłam przez wszystkie bramki szybko i sprawnie, pobiegłam do samolotu i szczęśliwie wyleciałam. Natomiast w Paryżu nie było już tak prosto, czułam się jak terrorystka przechodząc wielokrotnie przez bramki, które na mój widok nie chciały się uciszyć. Ostatecznie zdjęłam buty, wypolerowałam ładnie lotniskową podłogę czystymi skarpetkami i już mogłam wyruszyć na spotkanie kolejnej przygody, która czekała dwa metry dalej.
Wystąpiłam w charakterze adwokata i wygrałam moją pierwszą sprawę. Oskarżony – dżem malinowy roboty mojego taty – ukrywał się w plecaku i według panów celników chciał nielegalnie wsiąść na pokład samolotu. Próbowano go zatrzymać, ale zrobiłam wszystko co w mojej mocy, aby nie dopuścić do takiej dyskryminacji. Sprawa nie była łatwa, musiałam wystosować przekonującą mowę obrończą w obcym języku. Wyrok: niewinny! Chyba powinnam umieścić to w moim CV.
Już od pierwszego dnia pobytu w Pau dziwiliśmy się wszyscy, dlaczego nigdzie przy ulicach nie ma tu koszy na śmieci. Oczywiście mimo to wszędzie jest bardzo czysto, ale noszenie ze sobą całodniowej kolekcji odpadków do akademikowego pojemnika bywa naprawdę uciążliwe. Sprawa okazała się poważniejsza niż ktokolwiek mógł przypuszczać, chodzi bowiem o bezpieczeństwo publiczne: w koszu może być bomba! Od razu lepiej chodzi mi się po mieście z torbą pełną śmieci, kiedy wiem, że tylko dzięki temu mogę żyć spokojnie.
Konieczność oddania dowodu do skserowania przy kupnie telefonu na kartę jest niezaprzeczalna i nawet nie zamierzam szerzej tego komentować.
Wszystkie uniwersyteckie budynki wyglądają od środka jak obdrapane betonowe bunkry? Nic nie dzieje się bez powodu. Jak się okazało, jeszcze niedawno ściany były obłożone drewnem, które bardzo spokojnie mieszkało tam sobie przez ostatnie trzydzieści lat, do czasu gdy ktoś mądry odkrył, że jest to materiał łatwopalny i w ramach przeciwdziałania potencjalnym pożarom nakazał wszystko zdemontować. Oczywiście nikt nie ma jeszcze wizji, co można by zorganizować w zamian. Najważniejsze to stworzyć przyjazne warunki do nauki.
Z formalnościami - święte słowa... Wypełniałaś już formularz dla CAFu? :P
ReplyDeleteA co do koszy na śmieci - jakiś czas temu dowiedziałem się, że w warszawskim metrze nie ma takowych z tego samego powodu. Tak więc również w naszej kochanej stolicy możesz czuć się bezpiecznie.