Dwa ostatnie dni upłynęły pod znakiem deszczu. Wszystkie tutejsze palmy były konsekwentnie podlewane przez 48 godzin, co nie sprzyjało zwiedzaniu okolicy ani wyjściom innym niż konieczne. Większość wycieczek zasadniczo ograniczała się do zdobycia wspólnej kuchni i powrotu w chwale. Ale to już w zupełności wystarczyło, żeby było ciekawie. Wczoraj wieczorem miałam okazję uczestniczyć w spontanicznie zorganizowanej wspólnej kolacji i pierwszy raz w życiu spróbować sławnego francuskiego przysmaku, fondue. Jako amatorka wszelkich serów muszę przyznać, że jest danie jest bardzo smaczne, zdrowy rozsądek każe jednak dodać, że wciąż jest to tylko kupa roztopionego żółtego sera z bułką, przyrządzona w niebanalny sposób, który nakazuje gromadzenie kolejnego rzadko używanego żelastwa w domu. Najlepiej się załapać, gdy ktoś inny częstuje :).
No comments:
Post a Comment