Stało się: podróż. Całkiem na zimno, bez obaw, ani ekscytacji. Czyżby to dlatego, że jestem tak bardzo niewyspana? Mam prawo J.
Warto wyjeżdżać. Wczorajsza impreza niespodzianka pożegnalna była przesuper! Tylu dawno niewidzianych ludzi udało się zebrać, że jestem pod wielkim wrażeniem. A przyznać trzeba, że mam wyjątkowe predyspozycje do robienia mi niespodzianek, gdyż moja spostrzegawczość i domyślność są do tego po prostu stworzone. Że też nikt wcześniej tego nie odkrył.
Na podstawie tej imprezy z całą pewnością powstanie scenariusz filmu pt. „Jeszcze dalej niż zachód”, gdzie w ramach krążących stereotypów daje się wyjezdnym bereciki z antenką :P. Oczywiście zacne to nakrycie głowy jest moim wiernym towarzyszem podróży. Tak jak Dumbo miał swoje piórko, które pozwalało mu latać, tak ja egzystuję w tym dzikim, nieprzystępnym kraju tylko za sprawą berecika. I antenki rzecz jasna.
Swoją drogą dojazd na lotnisko także nie należał do odprężających, ze względu na nieprzyjazne, a dobrze znane zjawisko, kiedy to czas biegnie zupełnie niewspółmiernie do przebytej drogi i nijak nie chce zwolnić, nawet na czerwonym świetle. Skandal! Do tej pory myślałam, że po lotnisku biega się tylko na filmach. Przecież nikt nie jest takim idiotą żeby spóźnić się na tak ważny samolot.
Wynik starcia Tomek v. Czas: 1:0 dla Tomka. Jakoś się udało i teraz czekam na przesiadkę w Paryżu, a pogoda piękna, zupełnie inaczej niż przy wylocie z Polski, gdzie niebo płacze kolejny dzień z rzędu grożąc powodziami. Zapewne dostało cynk, że wyjeżdżam, wszystkich którym zniszczyłam dorobek życia z góry przepraszam, nie wiedziałam, że tak to się skończy.
Lotnisko jest ogromne i gdyby nie fakt, że podróżuję na zimno zapewne już zaczęłoby mnie przerażać. Można jeździć po nim w kółko autobusem, a jedno okrążenie zajmuje 40 minut, lepiej nie zapomnieć wysiąść na odpowiednim przystanku :P. Przydałaby się jakaś książka, ale bagaż spakowany co do grama nie pozwalał już na taką przyjemność. Nic dodać, nic ująć. Dopiero w obliczu ograniczeń bagażowych odkryłam jak niewiele rzeczy potrzebne jest do szczęścia.
Żałuje że mnie nie było na imprezce:( Nie wiem, czy ktoś Ci przekazał, ale niestety nie mogłam z powodu gnębiącej mnie sesji. Próbowałam się we wtorek wieczorem do Ciebie dodzwonić, ale musiało być bardzo głośno;) Życzę Ci poszerzania horyzontów w iście francuskim stylu!
ReplyDeleteNo tak, dodzwonić się faktycznie mogło nie być łatwo, bo ktoś mi powiedział, że wychodzimy tylko na 5 minut i generalnie nic ze sobą nie wzięłam. Niespodzianki rządzą się swoimi prawami, trzeba im wybaczyć :)
ReplyDeleteWidzę, że nawet ja się pojawiłem w notce. Super:) Czas nie miał szans. Najmniejszych:)
ReplyDelete