Dzisiaj niedziela, dzień wolny od wszelkich zajęć i obowiązków, nie trzeba nawet iść do sklepu, bo i tak wszystkie są pozamykane. Tak oto stanęłam przed poważnym problemem zagospodarowania własnego czasu. Moja sytuacja tutaj jest bardzo specyficzna, gdyż przeprowadzone przeze mnie na potrzeby użytkowe badania socjologiczne wykazały następujące zależności:
1) Ludzie dzielą się na trzy obozy (anglo-, niemiecko- i hiszpańskojęzyczny).
2) Spędzają znaczną większość czasu wyłącznie w swoim gronie.
3) Wewnątrz każdego obozu panuje uproszczona komunikacja pomijająca nadawanie i przetwarzanie wszelkich informacji w języku francuskim.
W naszej erasmusowej galaktyce jestem jak kometa. Ciągle krążę odwiedzając różne układy językowe, ale nigdzie nie mogę zostać na stałe.
Dobrze, że jest berecik z antenką.
Ale taki stan rzeczy, mimo iż nie należy do łatwych, ma w sobie wielki urok. Przede wszystkim cały czas doskonalę mój francuski, a daleka jeszcze droga przede mną, żeby osiągnąć poziom, który mnie samą będzie zadowalał. Chociaż paradoksalnie, gdybym chciała stać się bardziej francuska, wystarczyłoby usiąść przed lustrem i mówić po polsku (w gadaniu do siebie Francuzi biją wszelkie rekordy). Do tego wypracowałam sobie już całkiem niezły system planowania trajektorii lotu. Polega on na dyskretnym wybadaniu jakie plany panują w każdym układzie, a następnie całkiem już jawnym dołączeniu się do najbardziej mi odpowiadających. I jak przystało na kometę, znają mnie już wszyscy, zapraszają, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że cieszą się kiedy wracam.
Dzisiaj zatem, w towarzystwie Niemców, po raz pierwszy zwiedzałam Pau dalej niż w obrębie miasteczka uniwersyteckiego. Potwierdziły się moje przypuszczenia, że mam przyjemność mieszkać w wyjątkowo ładnym miejscu. Najbardziej znaną atrakcją tej sympatycznej mieścinki jest Boulevard des Pyrenées, czyli ulica-taras widokowy z piękną panoramą gór. Poza tym klasyczne, ładne kamieniczki przy wąskich uliczkach z dużą ilością restauracji i kawiarenek, czyli coś co nieodłącznie kojarzy mi się z Francją. I elegancko odrestaurowany zamek (na zdjęciu poniżej). Moim wielkim marzeniem jest posiadać tutaj rower, aby móc swobodnie poruszać się po całej pięknej okolicy. A że marzenia są po to, żeby je realizować mam w planach w najbliższych dniach zajrzeć na duży targ za miastem, gdzie sprzedają używane graty wszelkiej maści i rodzaju, może znajdzie się coś na miarę moich potrzeb i finansów.
No comments:
Post a Comment